Wyobraź sobie rodzinę. Nie, nie twoją, nie robimy terapii, nie tak całkiem przynajmniej. Rodzinę Orków. Co pojawia ci się przed oczami? Klan? Stado? Czy może raczej pojedynczy tato-ork (tatork w skrócie) i mamork z pojedynczym orkiem berbeciem (tu bez skracania bo młody jest wystarczająco niski na razie)? A teraz wyobraź sobie rodzinę elfów. Ile ich tam jest? Raczej nie stado, co?
A no właśnie…
Zobaczcie, drodzy czytelnicy jak przedstawiamy w fantastyce tematykę płodności ras fantastycznych. Zacznijmy od ASa, no bo do kogo innego:
“Elfy żyją bardzo długo, ale w młodym wieku tracą zdolność do płodzenia potomstwa i rozmnażają się znacznie wolniej niż ludzie. Z tego powodu zostały pobite i straciły prymat nad światem”
Geralt wypowiada te słowa do Ciri a jak wiemy zrzędliwy i biorący pieniądze z góry Geralt jest najbliższym inserta autora czego doświadczamy w sadze. Zresztą, później mamy przykład bardziej dosadny, kiedy to Król Olch wielokrotnie próbuje zapłodnić Ciri lecz nie „staje” na wysokości zadania. Pewnie nie pomaga że Ciri jest jego pra pra wnuczką za sprawą córki króla, Lary. I że Ciri ma oczy po Larze. I że król Auberon ma, mówiąc oględnie „milion lat”, nawet jak na elfie standardy. No ale jednak chutliwość niska jest tutaj wyraźnie zaznaczona, nawet narkotyki nie pomagają.
No a spójrzmy, proszę państwa, na takiego Orka. Czy goblina. Typowy Ruchacz ™ jak w anime Goblin Slayer czy w Władcy Pierścieni gdzie Dżej-Ar-Ar pisze o rozmnażaniu zielonoskórych wprost jak o rozmnażaniu zwierząt:
„[In] the days of Arassuil, Orcs, multiplying again in the Misty Mountains, begin to ravage the lands, and the Dúnedain and the sons of Elrond fought with them.”
Choć chyba najbardziej ekstremalny przypadek znajdujemy w Warhammerze 40K gdzie orki i gobliny rozmnażają się przez zarodniki, które ciągle wydzielają poprzez skórę – więc gdzie nie pójdą tam roznoszą małe zielonoskóre, dosłownie zalewając planety swoim gatunkiem w zatrważającym tempie. To jest dopiero hiper płodność, to jest, mordo, jurność!
Tylko i wyłącznie jedna rasa jest tak w sam raz płodna. Nie za dużo. Nie za mało. Ot w sam raz. Dziwnym trafem jesteśmy to my, ludzie. Nie to co te inne wynaturzenia i dziwolągi, jedni potrzebują światła księżyca w pełni pierwszego dnia wiosny, żeby im penisek choć się ruszył odrobinę a drudzy ruchają wszystko co popadnie i zalewają ekosystemy, jak niekontrolowane gatunki inwazyjne.
Kojarzy wam się to z czymś? Bo ja już gdzieś to słyszałem. Jak te pierdzielone czarnuchy chcą zapłodnić wszystkie białe kobiety tak by biała chameryka przestała istnieć. Albo jak wszystkie bogate geje chcą adoptować dzieci bo potrzebują do stosunku bo inaczej im nie staje.
O JEŻU KLASIZM! I to taki fe najgorszy, bo zinternalizowany głęboko, głęboko w fandomie. Nawet nasze fanatasy safe-space’y nie są odporne na toksyczność prawdziwego świata. Korelacja z postrzeganą inteligencją rasy a jej płodnością to jest coś z czym w fantasy mamy do czynienia od zawsze dlatego że klasizm istniał również od zawsze. Czas z tym skończyć – czemu więc taki tatork i mamork nie moga mieć jednego potomka którego trenują na super wyszkolonego i zadbanego bejborka?
Więc drogi czytaczu/czytaczko – kiedy następnym razem będziesz tworzyć swój magiczny świat pomyśl może żeby Ork nie był z klanu Ruchaczy ™ a być może elf nie był dewiantem? Albo myśl jeszcze bardziej szalona – może niech przedstawiciele inteligentnych, świadomych ras przede wszystkim będą OSOBAMI ™. A jak same tak zdecydują to wtedy te OSOBY mogą chcieć być troszkę RUCHACZAMI™
Master Grimalkin